Pieniądze

brzóska

to, że są nieodzowną częścią naszego życia, nikt nie zaprzeczy. bez nich niczego byśmy nie mieli.
ale czy rzeczywiście są tak ważne?
czy nie przyjaźnicie się z kimś, bo ma mniej od was pieniędzy, czy wręcz przeciwnie - bo ktoś ma ich więcej?
jaki macie do nich stosunek - wydajecie bez opamiętania, czy skrzętnie liczycie i ciułacie?

dyskusja.

Amicalle

Nie są ważne, ale nie da się ukryć - życie ułatwiają.
Dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś ma pieniądze czy nie - różnicę mi to robi jedynie w sytuacjach, kiedy ktoś ma i się z tym obnosi / ma, a ciągle narzeka, że "nigdy-nie-ma-kasy".

A ja cóż - jak mam, to wydaję, nie oszczędzam, nie widzę sensu oszczędzenia ;c
wolę pójść do kina, teatru, kupić ciuch, zjeść lody, niż chować w skarbonce

Maqoi

Zawartość portfela u kolegi czy koleżanki na pewno mi różnicy nie robi, byleby się nim nią lansował. Bo to rzeczywiście strasznie wpieniające jest, a i w sumie niezbyt mądre.
Ja niby nie oszczędzam, acz kasa zawsze u mnie zalega, bo nie mam na co wydawać. Nie, żebym wszystko miała czy coś, ale do kina nie ma z kim iść, ciuchy czy płyty to są często dla mnie 'za drogie jak na takie coś'.
I wyszło teraz, żem skąpiec. Prawda, ale tylko dla siebie, no. xp

mergia

podobnie jak Amicalle i Magoi - nie lubię obnoszenia się ze stanem swoich finansów. z drugiej strony przesadne maskowanie się też mnie irytuje - nie mam oporów, jeśli muszę się przyznac, że np. nie pojadę gdzieś bo mam totalnie pusty portfel, albo że olwałabym pójśc na żareło do tańszej knajpy bo nie jestem obecnie przy kasie. pieniądze i ich brak to przecież sprawa ludzka i naturalna i nie należy przeginac ani w jedną ani w drugą stronę.

nie będę też ogłaszac wszem i wobec, że pieniądze nie są dla mnie istotne, cudze - owszem, niewiele mnie interesują (podobnie jak cudze wydatki) ale własne - jak najbardziej. lubię miec kasę na książki, na wyjścia, na ciuchy, lubię sobie dobrze zjeśc (no nie będe ukrywac że często połowa kieszonkowego idzie na rozpustę w pizzeriach bądź restauracyjach średniej klasy ^^), lubię pojechac w ciekawe miejsce na wakacje. pewnie, przeżyłabym, gdyby było ich mniej i prawdopodobnie nawet bym nie pisnęła (bo bywały momenty, że z kasą nie wychodziło najlepiej), ale lepiej jak jest, niż gdyby miało jej nie byc, to oczywiste.

co do oszczędzania - absolutnie nie praktykuję. tzn. mogę zaoszczędzic jakąś kwotę w okolicach stówy na wymarzony ciuch/torbę albo książkę, której nie idzie dostac taniej na allegro ^^, ale wielkiego zbierania u mnie nie uświadczysz.

Anedis

Ja się właśnie strasznie wstydzę przyznać, że nie pojadę gdzieś/czy coś w tym stylu, bo nie mam pieniędzy. Tym bardziej, jeśli to zawsze akurat ja nie mam kasy. W ogóle zbyt dużo ludzi uważało za naturalne to, żeby mi zafundować to i owo - przez to czuję się jak żebrak.

Psychoooza.

pieniądze nigdy nie grały dla mnie większej roli. tzn oczywiście są ważne, ale nie do przesady. umiem wytrzymać, kiedy jestem spłukana. nie pożyczam na prawo i lewo jak to niektórzy robią.
nigdy też nie patrzyłam na to, czy moi znajomi mają kasę czy nie. dla mnie liczy się to, jaki ktoś jest, a nie ile ma w portfelu.
w końcu kolegują sie z nimi, a nie z ich kasą ^^.
co do wydawania.. jak mam to wydaję. ^^ na książki, ciuchy, jedzonko, którego normalnie nie kupuję często, wyjścia do kina itp.
ale jak trzeba to potrafię też zachomikować. może to śmieszne, ale mam w skarbonce coś koło stówy na tzw 'czarną godzinę' ^^.
w razie jakby mi bardzo było potrzebne, a akurat byłabym bez kasy (;
pieniądze to rzecz podrzędna, na pewno nie najważniejsza.

mergia

Psychoooza.

Shy

ja zbieram ale tylko jak mi na czymś naprawdę zależy.

\czasami też zbieram na później,ale drobniaki i reszty.

Anedis

A ja nigdy nie mogę zbierać, bo moja mama jest niesłychanie rozrzutna i wywęszy wszystko, co może pożyczyć. Dla niej "czarna godzina" trwa wiecznie. Egh.

mergia